poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Szybka motywacja

Dzisiaj będzie niewiele słów. Motywacja filmowa. 
Świetna na brak ochoty do ćwiczeń. Najlepsza gdy pojawia się chęć odstępstwa od diety.

Dla mnie faworytem w tym filmie jest przede wszystkim piosenka! Ale i widoki mogą przyprawić o zawrót głowy bo która z nas nie marzy o takiej sylwetce?



I marsz na siłownię! :)

środa, 14 sierpnia 2013

Najsmaczniejsza pora roku

Nie wiem, jak Wy, ale dla mnie właśnie trwa najsmaczniejsza pora roku! 

Obfitość warzyw i owców, które właśnie teraz mają najlepsze smaki, jest zatrważająca! Zaczyna się truskawkami gdzieś pod koniec maja, a później już leci...

Czereśnie, wiśnie, agrest, szparagi, bakłażany, pomidory, ogórki, brokuły, kalafiory.... i wiele, wiele innych.



Warto pamiętać o warzywach, które można dostać w sklepie przez cały rok, że kupione teraz smakują tysiące razy lepiej niż w środku zimy. 

Teraz mamy sierpień i część z warzyw i owców jest już wspomnieniem. Na delikatne szparagi, słodkie truskawki i czereśnie trzeba będzie poczekać do przyszłego roku. Ale mamy się jeszcze czym cieszyć, naprawdę jest tego dużo.

Mój ulubiony agrest - słodko-kwaśne zielone kulki, które tak przyjemnie pękają, gdy się je rozgryza. Wczoraj widziałam też jeżyny, już nie pamiętam, kiedy ostatnio je jadłam, dlatego następnym razem koniecznie muszą trafić do mojego domu, a później brzucha!

Natomiast jutro mam zamiar upiec tartę z jabłkami. Ostatnio kupiłam kilka antonówek, które były strasznie kwaśne, po dwóch gryzach naprawdę nie miałam siły jeść dalej, ale jestem przekonana, że świetnie spiszą się w tarcie. Zwłaszcza, że kupiłam nową formę do tarty i koniecznie muszę ją wypróbować :)

A wszystkim polecam korzystanie z kalendarza sezonowości produktów. W bardzo atrakcyjnej graficznie formie, można go znaleźć tutaj KALENDARZ. Przy okazji ściągnijcie go sobie, wydrukujcie i powieście w widocznym miejscu, żeby móc z niego korzystać przy planowaniu zakupów. Bo opieranie jadłospisu na sezonowości to nie tylko zbawienny wpływ na środowisko (ograniczamy kosztowany i produkujący wiele zanieczyszczeń - transport), ale także o wiele smaczniejsza i pełna składników aktywnych biologicznie dieta!

piątek, 9 sierpnia 2013

Idealne ciało?

Od pewnego już czasu zastanawiam się nad pewną kwestią, mianowicie, czy idealne ciało jest zawsze idealne?

Nie uważam, żeby moje ciało było idealne, bo ciągle nad nim pracuję, i wydaje mi się, że jeszcze trochę do perfekcji mu brakuje. Ale są takie lustra, w które patrzę z przyjemnością, bo moje ciało wygląda w nich niezwykle apetycznie. Nie ma żadnej niedoskonałości, skóra jest pięknie napięta, a mięśnie (na razie!) delikatnie zarysowane. Ale są też i tak odbicia w lustrach, od których odwracam się z obrzydzeniem, bo widzę za swojej skórze jakieś dziwne bruzdy, przypominające cellulit... 

I wtedy właśnie zadaję sobie to pytanie: czy idealne ciało jest zawsze idealne? Oczywiście nie chodzi mi tutaj o zdjęcia wyretuszowanych pań, które można znaleźć wszędzie. Raczej ma na myśli sytuację dnia codziennego.  Ostatnio przyglądałam się koleżance, która jest trochę szczuplejsza ode mnie i zauważyłam, że na jej udach pojawiły się bruzdki, takie jak czasami na moim odbiciu lustrzanym. Do tej pory zawsze mi się wydawało, że jeśli ktoś nie ma nawet 0,1% nadprogramowej
tkanki tłuszczowej, to musi zawsze wyglądać dobrze! A więc ja powinnam jeszcze bardziej nad sobą pracować. Tym czasem, może wcale tak nie jest....

Tylko wtedy, któremu odbiciu w lustrze wierzyć?

czwartek, 8 sierpnia 2013

Najgorętszy dzień w roku

Jak znieść skutecznie upał? To pytanie chyba każda z nas zadawała sobie wielokrotnie w ciągu ostatnich dni. A myślę, że szczególnie dzisiaj, bo w media wszech i wobec donoszą, że mamy najcieplejszy dzień w roku! Informacja ta na pewno jest szczególnie miła wszystkim tym, którzy wylegują się nad morzem lub jeziorem. Ale pewnie większość tych, która została w pracy przeklina ten dzień, nie tylko w myślach...

Ja lubię, kiedy jest gorąco i upalnie, ale chyba po raz pierwszy w życiu odczuwam negatywne skutki takiej pogody. Cóż, starość nie radość :) Mam problem, że zmotywować się do wykonywania jakiś czynności. Nie mam na myśli tutaj treningów, bo to akurat mimo wszystko przyjemność. Choć, zwłaszcza na pole dance wyraźnie się oszczędzamy. Natomiast ciężko mi np. posprzątać w domu, albo zabrać się do pisania pracy magisterskiej. Nawet wczoraj nie miałam siły, żeby napisać parę słów na blogu! Co już jest strasznym lenistwem z mojej strony i bardzo się tego wstydzę!...

W weekend (oczywiście w weekend!) ma nastąpić załamanie pogody. I będzie nie tylko chłodniej, ale także ma padać deszcz. Zobaczymy... 

Na zakończenie podam Wam mój sposób na ochłodzenie. Do wysokiej szklanki wykładam garść liści mięty, która rośnie w brązowej skrzynce na moim słonecznym parapecie. Do tego dużo kostek lodu (ale bez przesady, trzy wystarczą), rozgniatam to wszystko  końcówką tłuczka do mięsa, bo niestety nic bardziej profesjonalnego nie mam. Gdy mięta zacznie pięknie pachnieć, to znaczy, że nie trzeba dalej jej ucierać i można wlać wodę, a na koniec wcisnąć trochę kropel soku z cytryny. Niby sposób znany, stary jak świat, ale ostatnio nie mogę się w ogóle bez tego obejść!

Jakie są Wasze sposoby na ochłodzenie się? :)

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Alegria znaczy radość

Jak wcześniej wspominałam, w miniony weekend miałam ogromną przyjemność być uczestnikiem niesamowitego cyrkowego show w wykonaniu Cirque Du Soleil - Alegria. Bardzo nie mogłam się doczekać tego spektaklu i muszę przyznać, że nie zawiodłam się!

Alegria to nie występ kilku następujących po sobie akrobatów. To ponad dwie godziny magii, mrożących krew w żyłach podniebnych ewolucji i dużo śmiechu z trzech pociesznych klaunów, których nie wystraszyłyby się nawet najmłodsze dzieci. Ale po kolei...

W Alegrii wszystko jest doskonale ze sobą połączone - muzyka, stroje, makijaże. Cały czas miałam wrażenie, że znajduję się w krainie opisanej, jak w "Śnie nocy letniej". Każdy występ był taki magiczny, nie tylko ze względu na to, co robili artyści, ale właśnie przez to jak wyglądali.

Podobała mi się bardzo konwencja, że po prawie każdym występie akrobatów, który wiele razy sprawiał, że moje serce biło mocniej, atmosfera była rozładowywana przez popisy klaunów. Nie byli oni nachalni w tym, co pokazywali. Ich śmieszność była bardzo subtelna i chyba dlatego właśnie tak śmieszyła.


Najbardziej podobały mi się dwa ostatnie występy. Pierwszy z nich, to dwie kobiety, o których powiedzieć, że ich kręgosłupy były z gumy, to nic nie powiedzieć! Przede wszystkim były diabelsko silne! No bo jak inaczej można nazwać, to że jedna z nich stała na rękach, wyprostowane nogi przenosząc nad swoją głowę, a druga  z nich powtórzyła tę samą pozycję, tyle, że stojąc na barkach swojej koleżanki!


Drugi występ, który zrobił na mnie ogromne wrażenie - to sześć mężczyzn. Trzy drążki, dwie drabinki i huśtawka, a wszystko zawieszone na wysokości kilkunastu metrów! Pod nimi tylko zabezpieczająca siatka. Dwóch mężczyzn rozbujało huśtawkę, bo czym jeden z pozostałej czwórki, robił kilka obrotów na drążku, by z niego zeskoczyć (a raczej spaść wirując) i zostać złapanym przez tych dwóch na huśtawce... Być może sposób, w jaki to opisuję w ogóle nie przyprawia Was o dreszcze, ale wierzcie mi, że wielokrotnie wstrzymywałam oddech przy tych ewolucjach. 

W tym roku już nie będzie można zobaczyć Cirque Du Soleil w Polsce, ale na jestem pewna, że przyjadą do nas za rok z nowym programem! I wtedy na pewno mnie tam nie zabraknie!

Dla tych, których moja słowa nie przekonały, zamieszam link do filmu - trailer Alegrii:

piątek, 2 sierpnia 2013

Weekend!


Właśnie nadszedł ten dzień (a nawet dwa dni),  na który większość z nas czeka z utęsknieniem. 

Przez prawie całe studia pracowałam w weekendy, więc piątek wieczór nie był dla ubłaganym odpoczynkiem. Dopiero od niedawna korzystam z przyjemności, jakie dają dwa dni podrząd błogiego lenistwa.

To zabawne, że te dwa dni są dla większości z nas takie magiczne... W weekend pozwalamy sobie na coś więcej: dodatkowa porcja, a może wypad na pizzę? Byle tylko nie skończyło się to tak:




Sama kiedyś w weekendy robiłam sobie tzw. "cheating day", czyli jadłam wszystko na co miałam ochotę. Teraz wydaje mi się to trochę dziwne, ale pamiętam, że wtedy z jednej strony jadłam dużo, mieszałam różne smaki i często było mi po prostu niedobrze, a z drugiej strony nie mogłam doczekać się już poniedziałku i powrotu do normalności.... Na szczęście teraz mi przeszło. Chociaż i tak dieta w weekend różni się od tej "normalnej". Późne śniadanie, czas na przygotowanie większego obiadu... No i przecież świętowanie: urodzin, imienin, rocznic, panieńskich, magisterskich...

We właśnie rozpoczęty weekend trudniej będzie mi się trzymać diety, ponieważ wyjeżdżam do Gdańska. Bardzo nie mogę doczekać tego wyjazdu, bo już jutro zobaczę długo wyczekiwany występ Cirque Du Soleil - Alegria! Pozostało już tylko 28 godzin! :)

Wszystkim życzę miłego weekendu! Może ktoś również wybiera się do Gdańska? :)

czwartek, 1 sierpnia 2013

Witam wszystkie fit dziewczyny!

Kim jest fit girl? 



Na to pytanie nie ma prostej odpowiedzi. Jest ich tyle, ile nas. 

Dziewczyna w typie fit ćwiczy, bo lubi to robić, a dzień bez aktywności fizycznej jest dla niej stracony. Trenuje to, co sprawia jej największą przyjemność: siłownia, pływanie, taniec, gry zespołowe - to nie ma znaczenia.

Dziewczyna w typie fit nie odchudza się, ale odżywia się zdrowo, bo wie, że jej ciało nie jest śmietnikiem, do którego można wrzucać byle co.

Dziewczyna w typie fit jest pewna siebie, ale niezarozumiała. Lubi siebie, choć ciągle chce stawać się lepsza: w życiu, w sporcie... Gdy dojdzie do celu, wymyśla sobie nowe zadania, bo większą przyjemnością, od osiadania na laurach, jest dla niej stwarzanie sobie nowych wyzwań. 

Dziewczyna w typie fit czasami się potyka, ale zawsze wstaje, bo wie, że porażka jest składową sukcesu. 

Dziewczyna w typie fit jest szczęśliwa, choć czasami płacze. I zjada czasem tabliczkę czekolady na poprawę humoru, bo nikt nie jest idealny :)

Taka jest moja definicja. Skrócona. Bo codziennie można dopisać nową cechę fit girl, gdyż rozwija się ona każdego dnia. 

Tak naprawdę to myślę, że fit dziewczyna jest naszym ideałem, do którego chce się dążyć, więc dla każdej z nas oznacza zupełnie co innego. Jednak bez względu na to, zapraszam do odwiedzania bloga w poszukiwaniu swojej codziennej motywacji i dzielenia się nią z innymi! Bez względu na to, czy uważasz, że jesteś fit girl, czy chcesz się nią dopiero nią stać...

Jesteś już fit? :)